czwartek, 17 listopada 2016

Nie jestem wyjątkowa, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych myślach i wiodłam zwyczajne życie. Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie, lecz kochałam - całym sercem i duszą - a to, moim zdaniem, wystarczająco dużo.

Coraz bardziej lubię M. Plotki na nasz temat już się rozeszły. Niby mamy romans, a ja tego bym nawet flirtem nie nazwała. Po prostu się poznajemy.

Pani A. jest wścibska więc już wybadała teren i już wiem, że M. nikogo nie ma. Mieszka z rodzicami. To trochę dziwne biorąc pod uwagę, że ma 30 lat. Jedynak. Pewnie grzeczny synek mamusi. Choć powoli się rozkręca. Zdarza mu się przeklinać pod nosem, śmieje się z moich świńskich żartów, a jak zauważył moje paznokcie, to stwierdził, że ładne i zaczęło go nurtować pytanie czy jakbym drapała go po plecach, to czy nadal by się trzymały. Pani A. zaraz podchwyciła temat, że pewnie mu się to marzy i powinien się ze mną umówić. Speszył się chłopak i zamknął, a szkoda, bo robiło się ciekawie. Ja go zapewniłam, że paznokcie byłyby całe po takim drapaniu, ale jego plecy już pewnie nie.

M. ciągle zdrabnia moje imię. Urocze.

Po wczorajszym przedstawieniu nowego pracownika, jest bardziej ambitny. Chce nauczyć się nowych spraw, a ja zaoferowałam mu swoją pomoc. Mam zamiar to wykorzystać, bo widzę, że moją wiedzą mu imponuję. Dwa kierunki studiów i dodatkowo podyplomowe zrobiły wrażenie.

środa, 16 listopada 2016

Moje życie? Niełatwo je opisać. Nie okazało się tak wspaniałe, jak to sobie wymarzyłam, ale też nie skończyłam jako dziewczynka na posyłki. Podejrzewam, że można by je porównać do rynku obligacji: dość stabilnie, więcej zysków niż strat, z czasem wykazujące tendencję zwyżkową.

W pracy duży ruch. Znowu robią mi się zaległości, a ostatnio już zaczynałam się cieszyć, że wychodzę na prostą. Jakby tego było mało, to psuje nam się sprzęt. Drukarka zaczęła nawalać i ciągle mamy pod górkę.

Z M. całkiem nieźle mi się współpracuje. Jak trzeba to robi, jak trzeba to pogada i się pośmieje. Owszem, jest specyficzny, ale całkiem miły. Aż mi się go żal zrobiło, bo Pan B. ściągnął do nas do działu nowego pracownika. Więc jasne jest, że M. na dłużej miejsca u nas nie zagrzeje. Sprawa oficjalnie wyszła na jaw, bo kierownik przyszedł przedstawić nową dziewczynę. Trochę mi M. szkoda.

Weszliśmy w pracy na temat gustu M. odnośnie kobiet i okazuje się, że lubi blondynki. Jeden zero dla mnie.

***

Po pracy zajęcia z M. Powiem szczerze, że fajerwerków nie było. Pofikałam, ale nawet nieszczególnie się zmęczyłam. Na koniec trochę pogadałyśmy, zdałam jej szybką relację z wyjazdu do Warszawy i wygadałam się kiedy P. ma egzamin prawa jazdy. Nie wiedziałam, że przed innymi robi z tego taką tajemnicę. Głupio wyszło. Mam nadzieję, że M. mnie nie wyda.

wtorek, 15 listopada 2016

Cieszę się, że mogę Cię nazwać swoi przyjacielem.

D. jak mnie zobaczyła, to też stwierdziła, że schudłam. Cieszę się, bo jak tyle osób to mówi, to coś w tym musi być.

***

Prosto z pracy, z dyżuru, pojechałam na zajęcia do P. Ciągle się mylił, ale przynajmniej było wesoło, bo jak tylko się pomyli, to patrzy na mnie czy zauważyłam, a że jego choreografie mam w małym paluszku, to i śmieję się wtedy do łez. 

Wiem, że na zajęciach u P. się wyróżniam. Dziewczyny jak nie widzą jego kroków, to patrzą na mnie. Podchodzą, pytają o różne rzeczy dotyczące zajęć czy maratonów. Dopytują czy coś jeszcze tańczę, jak długo chodzę na zajęcia. Jest to strasznie miłe. Lubię być dobra w tym co robię, a wiem, że w tej grupie jestem najlepsza.

Po zajęciach poszliśmy razem z P. na przystanek. Po drodze śmialiśmy się, że jestem nadopiekuńcza, bo bałam się, że idąca z nami córeczka jednej z kursantek wybiegnie na ulicę. P. powiedział, że boi się o mnie, bo przechodząc na pasach myślał, że wchodzę pod jadący samochód. Wydawało mu się, że coś jedzie mimo, że ulica była pusta. Stwierdził, że o mnie bardziej się boi niż o małe dziecko. Dobrze wiedzieć, że jestem dla niego ważna.

Po P. przyjechała G. Słyszałam jak do niego mówi "weź ją". Jestem mu wdzięczna, że spytał czy jadę do domu, bo mogłam skłamać i odpowiedzieć "nie". Z G. miałam kiedyś ostrą wymianę zdań odnośnie transportu i obiecałam jej, że nigdy jej o transport już nie poproszę. Mam swoją dumę! Autobus jechał za kilka minut więc jej łaska była zbyteczna. 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Cenię Twą mądrość, poczucie humoru i dobre serce.

Powróciłam do pracy po zaledwie dwóch dniach urlopu i po długi weekendzie, a wszyscy się nade mną rozpływali, że ładnie wyglądam, że schudłam, że buźkę taką malutką dostałam. Cieszę się, choć ja tego nie widzę.

***

W pokoju mam nowego kolegę M. Do tej pory siedział w pokoju obok, ale tam jest mało miejsca więc przyszedł do nas. Nie jest nawet taki zły. Co prawda mówi tonem z innej epoki niczym Edward Cullen, używa czysto prawniczego języka i na odległość czuć, że jest wykształcony. Ale nie irytuje mnie, choć myślałam, że tak będzie. I tak ładnie się do mnie zwraca... Nawet zaoferował, że jak jest mi zimno (a było, bo w naszym pokoju zawsze jest zimno), to on służy przytuleniem i na pewno mnie rozgrzeje. Niby w żartach, ale wyczuwam jakieś nieśmiałe zaloty. Pani A. też to zauważyła i stwierdziła, że pasowalibyśmy do siebie. Ja póki co jestem ostrożna. Po pierwsze mam złe wspomnienia jeśli chodzi o lokowanie uczuć w pracy do kolegi o tym samym imieniu co M. Dodatkowo ten M. najprawdopodobniej zna tamtego M. Nie wierzę w to, że taki koleś mógłby się mną zainteresować na poważnie, bo mam w domu lustro i wiem jak wyglądam. A poza tym oddałabym wszystko by to P. coś do nie poczuł, albo żeby było tak jak kiedyś, zanim wrócił do S. Więc póki co M. nie jestem zainteresowana.